sobota, 8 marca 2014

rozdział ósmy: ale zanim pójdę

        Ida przenocowała u państwa Kot, bo wszyscy - poza nią samą, która nie miała praktycznie prawa głosu - zgodnie orzekli, że nie ma sensu, by w środku nocy wracała do domu. Została, choć była to dla niej niecodzienna sytuacja i czuła się trochę dziwnie. Starała się nie zwracać uwagi na złośliwe docinki Kuby kierowane do Maćka. Jeden drugiemu lubił odgryzać, ale to były jedynie braterskie żarty. Przypadł jej gościnny pokój, choć w zamyśle noc miała przespać gdzie indziej. U Maćka, oczywiście.
Dostała od niego podkoszulek, żeby miała się w co przebrać. Od początku sprawiał wrażenie za dużego i tak też było. Kiedy go założyła, wyglądała pociesznie. Położyła się spać, ale było jej zimno i tak bardzo tęskno za Maćkiem. Zdecydowanie bardziej wolałaby spać w jego ramionach. Zasnęła, zmęczona długim i ciężkim dniem i ilością wrażeń.
  Obudziła się się wcześnie nad ranem, co bardzo boleśnie przyjęła jej głowa, ciążąc i boląc nieprzyjemnie. Długo walczyła sama z sobą, ale było jej zdecydowanie zbyt chłodno, by mogła myśleć o ponownym zaśnięciu. Dlatego ostrożnie wstała i leciutko, na palcach udała się do Maciejowego pokoju. On też nie spał, a co więcej - nie wydawał się być zaskoczonym jej wizytą.
- Zimno mi.
Poskarżyła się jak dziecko, a on zaśmiał się cicho. Zmierzył ją wzrokiem, ale nie chciał jej dłużej trzymać w niepewności widząc, jak chwiejnie stoi na nogach.
- Śpisz od ściany.
Ida nie zawahała się ani przez chwilę. Podeszła do jego łóżka i położyła się obok niego, szepcząc w międzyczasie ciche dziękuję. Przygarnął ją do siebie, by mogła się choć trochę rozgrzać. Delikatnie gładził palcami jej policzek, wywołując przy tym przyjemny dreszcz.
Ogarniało go tak niejasne uczucie względem Idy, tak przyjemny i słodkie, a jednocześnie bolesne i oczyszczające. Tak szczęśliwe i radosne, a tak bardzo niełatwe. Nienazwane. Wyjątkowe.
Nawet nie zauważył, jak Ida zasnęła spokojnie. On sam powoli robił się coraz bardziej senny, ale wreszcie mógł spać spokojnie. Przytulił ją mocniej do siebie i zasnął.
***
      Rano, gdy jeszcze wszyscy spali, Ida wstała ostrożnie, przebrała się w swoje ubrania i cichutko opuściła dom państwa Kot. Czuła się o wiele lepiej niż po przebudzeniu się nad ranem, dlatego też przyspieszyła kroku. Słońce powoli wyłaniało się zza budynków, ożywiając zaspane miasto. Witała lekkim skinięciem głowy znajomych ludzi, którzy spieszyli się do pracy lub szkoły. Niektórzy dziwili się pewnie, widząc ją na dworze o wczesnej porze, ale nie zwracała na to uwagi. Nie chciała się martwić o to, co pomyślą sobie o niej inni. Świat był dla niej zbyt piękny, by się tym martwić.
Gdy weszła na klatkę schodową bloku, w którym mieszkała, spotkała jeszcze kilku znajomych sąsiadów, który widząc jej dziecięcą wprost radość i gorliwość, z jaką ich witała, skwitowali to wszystko dobrodusznym uśmiechem. Wbiegła po schodach na trzecie piętro. W torbie odszukała klucz i otworzyła je. Zaraz po wejściu do środka stanęła jak wryta.
- Możesz mi wyjaśnić, co ty robisz? - zapytała, zaskoczona widokiem, który zastała.
- Och, nic wielkiego. - powiedziała Jagna. - Przymierzam się na razie do pakowania.
- Widzę. Ale gdzie się wybierasz?
Jagna zachichotała i zarumieniała się nieznacznie.
- Na podbój Skandynawii. Na razie do Falun, a potem... zobaczymy. - wyjaśniła. Ida dalej niewiele z tego rozumiała.
- Po co?
- Po pierwsze i oficjalne: jadę tam na przygotowania do turniejów i Indiana Wells i Miami. A po drugie i chyba najszczersze... Kacper mnie zaprosił.
Rozbrajająca szczerość w głosie osiemnastolatki jeszcze bardziej zaskoczyła Idę.
- Skrobota? - upewniła się.
- Skrobota.
Ida westchnęła i pokiwała głową. Czyż to nie było oczywiste...? Od początku jedno do drugiego ciągnęło...
- Jeszcze mi tylko jego w rodzinie brakowało. - skwitowała.
Jagna roześmiała się radośnie i głośno. Wyglądała na szczęśliwą. Jednak w tym szczęściu było coś, co nie dawało Idzie spokoju. Jej ukochana siostrzyczka była jeszcze bardzo młoda i chyba nie do końca świadoma, ile wyrzeczeń będzie kosztowało ich to uczucie.
***
      Kiedy Maciej się obudził, z żalem stwierdził, że miejsce obok niego jest puste, mimo dość wczesnej pory. Ida wyszła jak zwykle, niezauważalnie. Przeciągnął się i wstał. Po porannej toalecie pojawił się w kuchni, gdzie zastał tylko niewyspaną Izę. Nawet nie pytał, dlaczego jest w złym humorze. Iza nie lubiła głupich pytań.
Coś jednak ciągle nie dawało mu spokoju. Niewytłumaczalny niepokój otaczał go od samego rana, tak jakby musiał coś zrobić, ale nie miał pojęcia, co.
Odpowiedź na to pytanie pojawiła się szybciej, niż myślał.
      Dzwonek do drzwi wyrwał ich z ciszy i zamyślenia. Spojrzeli po sobie zdziwieni. Maciek wstał od stołu i poszedł otworzyć drzwi, a dziewięciolatka tylko wzruszyła lekceważąco ramionami. Szczerze mówiąc, nie obchodziło jej to, kto przyszedł. Już dawno pogubiła się w sercowych perypetiach młodszego z braci Kot, ale jednego była pewna. Ostatnie spotkanie z Idą utwierdziło ją w przekonaniu, że chciałaby ją mieć w rodzinie. Od dłuższego miała to powiedzieć Maciejowi i delikatnie zasugerować - a to umiała wybitnie - że mógłby się jej oświadczyć, ale nigdy nie miała w sobie wystarczająco dużo odwagi.
I tym razem obiecała sobie, że następnym razem opowie Maćkowi o swoim pomyśle. Skoro nikt nie chciał, to ona musiała przejąć rolę swatki. Nie mogła przecież pozwolić, by dwoje tak wspaniałych ludzi jak Idźka i Maciek marnowali się osobno.
        Maciej spodziewał się zobaczyć za drzwiami wiele innych osób, ale nie ją. Nie Julię.
- Przyszła powiedzieć ci, że życzę wam jak najlepiej. Mówię to szczerze, choć trochę mnie to jeszcze boli, ale niedługo mi przejdzie. Z resztą.. nie będę miała teraz czasu na myślenie.
Uśmiechnęła się niemrawo, a wierzchem dłoni otarła łzy zbierające się w kącikach oczu. Maciek patrzyła na nią z bólem, Julia wciąż była mu bliska.
- Nie wiem, czy mam dziękować, czy życzyć tego samego. Nie udało się... nam.
Spuścił głowę.
- Masz rację, nie udało się... ale to wcale nie musi być koniec, prawda? Nadal możemy... się przyjaźnić. Trochę inaczej...
Głos załamywał się niemal na każdym wypowiadanym przez nią słowie.
- Julka...
- Jedyną korzyścią dla mnie jest to, że wiem, że zostawiam cię w dobrych rękach. Wyjeżdżam do Krakowa, do pracy. Dostałam ciekawą propozycję, będę mieszkać u mojej przyjaciółki.
Rozchmurzyła się nieznacznie, co obojgu troszeczkę poprawiło nastroje.
- Spotkamy się jeszcze kiedyś, prawda?
- Zapewne nie jeden raz. Uważaj na siebie, Julka.
   Pokiwała głową z nieśmiałym uśmiechem. Cichutkie dobrze było swojego rodzaju pożegnaniem. Odprowadził ją wzrokiem tak daleko, aż zniknęła mu z pola widzenia.
Czuł coś na kształt pustki. Coś się skończyło, niewątpliwie. Ale zaczynało się coś nowego, i to było dla niego całą nadzieją na nowy dzień i przyszłość.
_____________________________________________________________________
Przepraszam najmocniej za to kilkudniowe opóźnienie, ale nie miałam czasu, by dodać ten rozdział. Ale udało mi się i zostawiam go waszej ocenie.
Trzymajcie się.

10 komentarzy:

  1. Cudny :* mam nadzieję, że Ida i Maciek będą razem :* Hahahaha Iza swatka :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że Ida do niego przyszła, ale szkoda, że potem uciekła... mam nadzieję, że będą :D

    Świetny rozdział! Pozdrawiam :*

    http://koty-chodza-wlasnymi-sciezkami.blogspot.com/
    http://orlykruczka2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że Julka wyjeżdża :D
    Świetny rozdział, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne, bardzo ciekawe.
    Masz talent :)
    Nowy blog http://marco-und-laura.blogspot.com/
    Serdecznie zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejciu jakie to przepiękne...
    Maciek taki wspaniały <3
    A mała w roli swatki? dobry pomysł :D
    Szkoda mi Julki, ale zrobiła dobrze, dla obojga.
    Z niecierpliwością czekam na kolejne cudo <3
    Buziaki ;*

    Wszystkiego najlepszego kochana <3 !

    OdpowiedzUsuń
  6. Zamknął pewien rozdział w swoim życiu. No i chyba tak powinno być.
    Julki mi szkoda, bo przecież coś do niego czuła. Głupio to zabrzmi, ale - takie jest życie.
    A Ida jest kochana. No i pasują do siebie no :D
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. No to widać że Julka mądrzejsza od Maćka. Szybciej go zostawiła niż on by to zrobił. A jakby tego nie zrobił i brał się za Ideńkę a ranił obie... Z Kotem to wszystko możliwe ;D
    Tak słodko to musiało wyglądać jak powiedział "Zimno mi" Ahhhh *-*
    No to do następnego :)


    http://let---it---go.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Brawo, Macieju brawo. Namieszałeś, zagmatwałeś, a teraz Julię boli tak samo bardzo jak bolało Idę, więc w zamyśle powinieneś teraz pobiec za nią i zostawić Idę.
    Trochę pograłeś na uczuciach ich wszystkich, chociaż wierzę, że nie to planowałeś.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku, z jednej strony to trochę smutno, że Maciek już nie jest z Julią, ale z drugiej to i może dobrze? Może wreszcie będzie coś więcej między nim, a Idą? Oby! :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda Juli, ale widać, że to przy Idzie Maciek odkrywa nowe rzeczy, nowego siebie. Z nią jest szczęśliwy, a nie chce być. I cieszę się, że w końcu to sobie uświadomił! A Jagna i Kacper tak niepostrzeżenie trochę w cieniu głównych wydarzeń co raz mocniej się ku sobie mają.. ;>
    Czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń