tydzień później
Być może, gdyby ktoś widział w tamtej chwili, tego jasnego poranka, tak radośnie uśmiechniętego młodszego z braci Kot, mocno by się zdziwił. On sam też się sobie trochę dziwił, ale pierwszy raz przed olimpijskim konkursem obudził się zupełnie szczęśliwy i wyluzowany. Wolny, lekki, choć pewny tego, co chce i musi zrobić na skoczni.
Maciej Kot uśmiechał się do wspomnień.
Tych wyjątkowych, szczególnych, sprzed dziesięciu, może ośmiu lat. W nich, poza rodzicami, Kubą i skoczniami pojawiała się jeszcze jedna osoba, śliczna i ciepła jak promyk słońca. Ideńka.
Zaśmiał się cichutko, przypominając sobie, jak uczył się pleść warkocze na jej włosach.
Miała wtedy jedenaście lat. Zgodziła się, niemal bez wahania, bo ufała mu. Takiego zachwytu i ufności jeszcze chyba nigdy nie widział we wzroku, jakim na niego patrzyła. Pozwalała mu czesać jaśniutkie, długie włosy, choć nie raz piszczała i złościła się, gdy za mocno za nie ciągnął. Powoli się uczył, a ona momentami zaciskała zęby, żeby go nie strzelić po rękach za tę jego chwilową niedelikatność. Ale trwała przy nim, najwierniejsza ze wszystkich przyjaciółek.
I choć Maciek nigdy nie umiał zapleść warkocza wyjątkowej urody, to i tak byli z siebie dumni. O bardziej sobie bliżsi, sporo cierpliwsi.
Przeciągnął się i rozejrzał po pokoju, ale Dawida nie było. Wstał, wciąż lekko zaspany i podszedł do okna. Panorama spokojnej wioski olimpijskiej napawała go taką zaskakującą radością i lekkością ducha, tak samo, gdy po wielu pochmurnych dniach świeci słońce. Lubił ten stan. Zdecydowanie.
Zakopane tonęło w promieniach lutowego słońca. Fala turystów - w tym większości dzieciaków rozpoczynających ferie - nawiedzała Krupówki, stoki narciarskie i zlewała się w różnokolorową całość.
Ida widziała to już wiele razy, ale tego dnia zachwycało ją wiele prozaicznych, zwykłych rzeczy.
Wpadające przez okno promienie słoneczne rzucały jasną poświatę na regały z książkami. Pierwsze bardzo delikatne tchnienie wiosny dodawało ludziom
siły do życia. I nadziei.
Czy była kiedykolwiek tak bardzo z niego dumna?
Chyba
nie. Oczywiście, każdy występ Maćka na zawodach był dla niej ważny, ale
Olimpiada w Soczi przyniosła jej kolejny powód do dumy. Być może on
miał większe ambicje, nawet na podium, ale 7. i 12. miejsce sprawiało,
że dla niej debiutował na Igrzyskach w świetny sposób.
Gdyby
mogła, wytuliłaby go za wszystkie czasy. Tuliłaby go długo, długo i
szeptała słowa podziękowania. Za walkę, ambicję, za bycie wzorem dla
wielu osób i niej samej.
Jej bohater, najdroższy, najwspanialszy. Jej własny bohater.
Teraz jeszcze nie mogła, ale poprzysięgła sobie, że gdy tylko Maciek wróci z Rosji, na pewno tak zrobi. Wytuli i podziękuje.
Uśmiechnęła się lekko, leciutko. Czuła, że coś się zmienia. Miłość do Maćka, którą starała w sobie uśpić, teraz dodała jej nadziei i wiary, że będzie lepiej.
- Idziu...? - głos pani Marii sprowadził ją na ziemię.
Podniosła wzrok na swoją przełożoną.
Kobieta odetchnęła z ulgą, gdy dostrzegła w oczach dziewczyny te iskierki radości, których przez pewien czas nie było, ale znów się pojawiły.
- Pomożesz mi? - zapytała łagodnie. Ida uśmiechnęła się najcieplej, jak mogła i skinęła głową.
Układanie książek na półkach może nie było najciekawszym zajęciem, ale czemu miałaby się tym przejmować...?
Mimo nadziei, mino chęci i starań, mimo podwójnego mistrza olimpijskiego w drużynie olimpijski medal dla reprezentacji Polski w skokach narciarskich pozostał tylko marzeniem i celem na kolejne Igrzyska, choć i tak Polacy zajęli historyczne, 4. miejsce.
Maciej Kot w Dzień Kota pomimo wszelkich starań nie poprowadził drużyny do miejsca na podium. Zabrakło trzynastu, może czternastu punktów. Maciek był wściekły na siebie, choć starał się jak mógł, by skoczyć jak najlepiej. Musiał uznać wyższość Japończyków, Austriaków i Niemców. Bolało, ale musiał nabrać pokory.
I tak wielu miało go za malkontenta i ciągle niezadowolonego człowieka.
Kilka minut przed północą czasu miejscowego, gdy już wrócili do wioski olimpijskiej, ciszę panującą w jego i Dawida pokoju przerwał dźwięk powiadomienia z Maćkowego telefonu. Spojrzał tylko na niego przelotem, ale gdy zobaczył znajomy numer, jego serce zaczęło bić szybciej. Porzucił skrywane gdzieś w sercu zamiary wyrzucenia go przez okno i zamknięcia się drzwi na klucz, żeby mu wreszcie dali spokój. Ale nie teraz.
Bez wahania dotknął na ekranie ikonki SMS-a.
" Wiesz, że i tak zrobiłeś co mogłeś, żeby awansować?"
I po chwili nadszedł drugi.
" Wiesz, że jestem z Ciebie dumna, prawda?"
Zaśmiał się gorzko. Miał ochotę się rozpłakać. Wtedy tak bardzo zapragnął ją, Idę, mieć przy sobie. Nie Julię, która była gdzieś, nie wiadomo gdzie, ale Idę. Przytulić, poczuć zapach słodkich perfum; poczuć, jak swoim dotykiem zdejmuje ciężar wszystkich niepowodzeń.
Zostało już tylko kilka dni do końca Olimpiady w Soczi. I znów będzie przy nim, choć na moment, choć na chwilę.
Oni. Wyjątkowa, krucha konstrukcja uczuć, nieraz sprzecznych ze sobą, a niekiedy tych najpiękniejszych.
Bez siebie... nie mieli nic. Razem mieli wszystko.
_________________________________________________________________________
Przesłodziłam, prawda? Ale to opowiadanie z założenia miało być słodkie. I wreszcie udało mi się napisać coś dłuższego. Za błędy z góry przepraszam.
Trzymajcie się ;)
Masz rację, rozdział trochę dłuższy i wcale nie jest przesłodzony! Ja tam lubię czytać takie rozdział, więc dla mnie mogłyby tylko takie być! :-)
OdpowiedzUsuńHah.. wizja Maćka robiącego warkocze? Nie mogę sobie tego wyobrazić XD Jejku, jak pięknie opisałaś tęsknotę Maćka za Idą, a nie za Julią! No i Ida, ach. Pięknie to wszystko piszesz:* Mam nadzieję, że po IO uda im się spotkać, a wtedy może...?
http://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/
Wcale nie jest przesłodzony! <3
OdpowiedzUsuńKocham takie blogi, bo przynajmniej nie dostaję zawałów xd
Jezu haha Maciek robiący warkoczyki :D Widok bezcenny ^^
Rozdział jest piękny, cudowny, świetny jak zawsze <3
Jak zawsze pewnie wiesz, że kocham twojego bloga :D
Kocham wszystkie twoje blogi :D
Czekam z niecierpliwością na kolejny,
Buziaaczki ;*
Dawno mnie u Ciebie nie było.
OdpowiedzUsuńAle kiedy przychodzę, to z dobrymi wiadomościami. Jest coraz lepiej! Dużo bardziej już panujesz nad słowami, lepiej, łatwiej nimi dysponujesz. Jedyne do czego dziś mogę się przyczepić to, to że nadal tak biegniesz z akcją, nie wyjaśniasz wszystkiego, robisz nam mętlik w głowie. Musisz nadal bardziej skupiać się na opisach, tak nie wyrywać sytuacji z kontekstu, tylko płynnie, powoli prowadzić całą historię wyjaśniając wszystko, a przede wszystkim wyjaśniając myśli bohaterów. Przecież nigdzie nam się nie spieszy - prawda?
:> Ale to da się naprawić i sądząc po postępach - naprawisz, spokojnie :)) Płynność i spójność myśli. Pamiętaj :d
Popracuj jeszcze nad wyglądem bloga, bo dobry layout to połowa sukcesu :>
Ah Maciek i warkoczyki! ♥ Chciałabym to zobaczyć:) Tęsknią za sobą, mam nadzieję, że jak Maciek wróci z Rosji to się spotkają i wszystko sobie wyjaśnią:)
OdpowiedzUsuńSzkoda ich po tym wczorajszym konkursie:( Ale mam nadzieję, że się szybko pozbierają bo i tak są wielcy!:)
Pozdrawiam:)
http://koty-chodza-wlasnymi-sciezkami.blogspot.com/
http://orlykruczka2.blogspot.com/
Nie przesłodziłaś :) Jest świetne.. i te wspomnienia z dzieciństwa *.*
OdpowiedzUsuńDużo weny życzę :*
Jest pięknie tak romantycznie...
OdpowiedzUsuńale znowu przypomniał mi się dzień wczorajszy... Te chwilę z nadzieją po serii próbnej.
A później już tylko gorzej. Aż łza się w oku kręci...
Ciekawe kiedy w końcu zdecydują się na wyjaśnienie tej całej chemii... Bo to ewidentnie widać że między nimi jest meeega chemia!
Boże co ja mam z tą chemią !?! Za dużo się uczyłam na klasówkę :D
Pozdrawiam
ps. III rozdział u mnie :-)
http://let---it---go.blogspot.com/
Wcale nie przesłodzony rozdział, idealny.
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNa początku totalnie mnie ujęłaś wizją Maćka czeszącego Idzie włosy i zaplatającego jej warkocz. A potem ta wzajemna tęsknota, uczucie, które coraz bardziej u obojga wybija się na pierwszy plan. Czekam na ich spotkanie :)
buziaki :**
Jaki sentymentalny, ale za razem cudowny rozdział. Urzekająca wizja ich wspólnego dzieciństwa z nadzieją na wspólna przyszłość. Słowa wlewały się na serce, można byłoby czytać i czytać. Czekam zatem na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńprzed chwilą znalazłam twoje opowiadanie i od razu przeczytałam wszystkie rozdziały
OdpowiedzUsuńw sumie dopiero od niedawna interesuję się skokami ale to właśnie Maćka lubię najbardziej więc cieszę się ze znalazłam twojego bloga
czekam na następne rozdziały
Rozdział jest genialny, wciagnęłam się w Twoje opowiadanie. Czekam na więcej i pozdrawiam a w wolnej chwili zapraszam do siebie na :
OdpowiedzUsuńsport-aktywnosc-lifestyle.blogspot.com
Po pierwsze przepraszam , że nie zaniedbałam ten blog <33
OdpowiedzUsuńRozdział i całe opowiadanie jest cudne i wciągnęłam się w nie ♥
Maciek robiący warkoczyki - rozwaliłaś mnie :D
Czekam nn i zapraszam do siebie ^^
http://przepraszam-ale-to-nic-nie-zmieni.blogspot.com/
http://przez-chorobe-do-milosci.blogspot.com/
Buziaczki :***